Chów Klatkowy Polaków! 

Słyszeliście to pojęcie? My tak. Niektórych Polaków porównuje się do… kurczaków. Dlatego, że kurczaki mieszkają w klatkach. 

Chodzi o to oczywiście, że Polacy mieszkają w małych powierzchniach.

Wylał się hejt między innymi na deweloperów i inwestorów, że zamykają najemców w klatkach. Że deweloperzy są bardzo chciwi, skoro budują takie ciasne te mieszkania, takie pomieszczenia, a potem to sprzedają. 

Jest to jedno spojrzenie. Jak wygląda drugie? Otóż Polak kupujący lub najmujący decyduje, jaką wielką powierzchnię chce wybrać. Może wynająć dziesięciometrowy pokój, może wynająć kawalerkę 20-metrową lub mieszkanie 100-metrowe – a może zdecydować się na dom. Każdy z nas ma prawo decydować, w jakiej powierzchni mieszka. Więc pytanie tylko, na co mamy potrzebę i jaki budżet na to wszystko przewidujemy. 

Natomiast deweloperzy budują to, co realnie się prawdopodobnie sprzeda.

Czy za wszelkie problemy tego świata odpowiadają chciwi deweloperzy i inwestorzy? Niekoniecznie. Nie zapominajmy o ciągłym dodruku i rozdawnictwie.

Warto pamiętać, że powinna być zachowana pewnego rodzaju droga do życiowego sukcesu. Pieniądze nie biorą się z bankomatu. 

Ponadto nie każdy ma potrzebę mieszkać w dużym apartamencie. Czasami młodym ludziom, w wieku 20-30 lat, dopóki nie mają jeszcze dzieci, wystarczy taka kawalerka. Po co od razu pakować się albo w wysoki kredyt, albo w przeznaczanie potężnych środków finansowych na zakup apartamentu.

Zauważmy, że występuje presja społeczna. Presja na to, że musisz od razu na starcie mieć duże mieszkanie i duży koszt życia. Zastanówmy się jednak: po co? Komu jest to naprawdę potrzebne? 

Tworzy się taką narrację, jakby nagle z rynku zostały zabrane wszystkie inne nieruchomości – oprócz mikrokawalerek. Tak jakby nie było już mieszkań dwupokojowych, trzypokojowych czy apartamentów. Tutaj wracamy znowu do pewnej hierarchi finansowej, po drabinie, po której się wpinamy. Niewielu z nas rodzi się w kilkuset metrowych apartamentach. 

A dlaczego deweloperzy budują coraz to mniejsze jednostki mieszkaniowe? Czy to jest faktycznie ich chciwość, czy jest to może jednak uwarunkowanie zewnętrzne? 

Nietrudno zauważyć, że ceny nieruchomości w Polsce z roku na rok są coraz wyższe – za sprawą między innymi inflacji i szeregu innych elementów. Natomiast trzeba zrozumieć, jak działa system monetarny. Cały czas przybywa tego pieniądza pustego.  

Szerzy się też szeroko pojęty korporacjonizm i konsumpcjonizm. Co więcej, nieruchomości są assetem łatwym do zrozumienia dla Polaków, więc to na pewno nakręca popyt. To sprawia, że ceny nieruchomości odjeżdżają. 

Z kolei deweloperzy wychodzą z założenia, że jednak trzeba trochę robić tych jednostek, które będą łatwiej dostępne dla przeciętnego Kowalskiego z określonym budżetem. Dostosowują to, co budują, do potrzeb rynku. Rynek sam definiuje, czyli przyszli mieszkańcy, właściciele przyszli właściciele mieszkań definiują to, jakie chcą kupić czy wynająć jednostki mieszkaniowe.

To, że młodzi ludzie na pierwsze mieszkanie w trakcie studiów czy pierwszej pracy potrzebują tak naprawdę sypialni i dostępu do toalety kuchni, potrzebują metrażu 25-metrowego, to dlaczego mieliby najmować lub kupować coś dwa razy droższego, 50-metrowego. Więc deweloper buduje to, co tak naprawdę, na co jest odzew z rynku.

Podsumowując, porównywanie mieszkań do klatek jest krzywdzące zarówno dla tych najemców, jak i dla deweloperów, właścicieli mieszkań. Bo tak naprawdę nastawia się jednych przeciwko drugim i robią się niepotrzebne zgrzyty, a jednak przyczyna i skutki są zupełnie gdzie indziej.

Dziękujemy za uwagę i życzymy rozsądnych decyzji inwestycyjnych!