W jakie pułapki w nieruchomościach łatwo wpaść? 

Dzisiaj również zaprosiliśmy na rozmowę adwokata Roberta Witka Pogorzelskiego. Zacznijmy od tematu, z którego niebezpieczeństwa ludzie często nie zdają sobie sprawy – czyli od zwykłej, tradycyjnej sprzedaży mieszkania.  

Kiedy trzeba płacić? Kto ma zapłacić? Czy ja mam zapłacić Ci najpierw, czy Ty masz mi najpierw podpisać… To może wydawać się szokujące, ale ludzie mają tutaj naprawdę dużo wątpliwości. 

Jak zatem powinno to wyglądać? Załóżmy, że idziemy, spotykamy się u notariusza, jedna strona sprzedaje nieruchomość. I teraz mamy dylemat, bo druga strona ma pieniądze, ale nie chce za bardzo dawać tych pieniędzy, dopóki pierwsza nie podpisze aktu – co jest w pełni zrozumiałe. Jak sobie z tym poradzić? 

Z jednej strony można to rozdzielić na umowę przedwstępną i umowę ostateczną. Z drugiej strony takim chyba najsprawniejszym i najszybszym sposobem jest po prostu złożenie pieniędzy w depozycie notarialnym.

Jak działa ten depozyt? Hipotetycznie chcemy sprzedać, kupić mieszkanie, ja chcę być tą osobą, która kupuje bezpiecznie mieszkanie, więc wpłacam pieniądze na konto notariusza. Notariusz sporządza protokół wpłaty, który jest w formie aktu notarialnego. Ten protokół określa dokładnie okoliczności, w jakich te pieniądze notariusz ma wypłacić, gdzie i komu ma je wypłacić i w jakich terminach. Taką okolicznością jest podpisanie aktu przenoszącego własność nieruchomości. Jest wskazany numer konta, na który ma zostać wykonany przelew. 

Trzecią opcją, która jest chyba najtańsza z punktu widzenia kosztów czynności, to jest hipoteka. Ale hipoteka z kolei jest trochę uciążliwa pod kątem papierkowej roboty. 

Co z sytuacją, w której notariuszka siada i mówi: panowie podpiszecie, rozliczycie się, czyli puszczamy przelew z kompa, pan potwierdzi, że ma pieniądze na koncie? Czy to jest rozwiązanie zgodne z literą prawa, czy jak już dwie strony podpisały, notariusz ma możliwość niepodpisania tego? 

Otóż w rzeczywistości, jak dwie strony podpiszą, to notariusz również musi podpisać. 

A czy na rynku nieruchomości znajdziemy „znikające podpisy”? To są już ekstremalne przypadki, ale wciąż możliwe. Jak się okazuje, niektórzy podpisują akt notarialny znikającym atramentem. 

Pamiętajmy, że w tej chwili mamy cyfrowe wnioski do ksiąg wieczystych. Więc ten proces jest praktycznie od ręki przeprowadzany i wzmianka o tym, że został wniosek złożony, jest wpisywana błyskawicznie, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem. To ogranicza nieco możliwości oszustów. 

A co z nieuczciwymi praktykami, jeżeli chodzi o rynek najmu? Niestety, również są obecne. Na czym to polega? Załóżmy, że wynajmuję sobie nieruchomość gdzieś na Bookingu. Fajny apartament. Robię swoje zdjęcia, wrzucam na OLX-a, odbieram telefony jako potencjalny wynajmujący, organizuję casting, ludzie przyjeżdżają – a w rzeczywistości jestem najemcą na dane, których nikt nie zweryfikował. 

To jest problem. Na rynku oszustów, jeśli można to tak nazwać, wśród tak naprawdę zorganizowanych grup przestępczych wszelkiej maści, takie naciąganie na wnuczka jak kiedyś było, teraz są inne patenty – na wynajmującego. Poszkodowany będzie miał opory, żeby poświęcać dużo czasu, a tym bardziej pieniędzy, żeby aktywnie próbować odzyskać te pieniądze. Natomiast z punktu widzenia takich oszustów to idziemy na ilość. Bo lepiej mieć stu oszukanych na parę tysięcy niż jednego na milion. Dla nich jest to bezpieczniejsze, bo mają realną szansę, że tak naprawdę nikt się nad tym porządnie nie pochyli.

Jak się przed tym uchronić? Warto zobaczyć, spotkać osobę, od której wynajmujemy. Może nas to uchronić przed wieloma ryzykami. 

Absolutną podstawą są kwestie takie jak sprawdzenie dowodu osobistego. Nie do pomyślenia jest niewklepanie w portalu ksiąg wieczystych numeru księgi wieczystej i niesprawdzenie, czy ta osoba jest właścicielem tego lokalu. 

Pamiętajcie, konsultacja z dobrym prawnikiem może zapewnić Wam w przyszłości wiele spokoju. I tego Wam życzymy!